Bankobranie: Na czym zarabia moja rodzina? Trzy sekrety, które działają na bank!
To wpis o zarabianiu na promocjach bankowych. Po szczegółowe know-how zapraszam na blog Bankobranie® pod adresem www. bankobranie .pl
Długo zastanawiałam się, czy temat pieniędzy to dobry temat na blog parentingowo-kulinarny, czy nie wystarczy, że piszemy z mężem dużo w tym temacie na blogu Bankobranie. Tym bardziej taki jak mój, pisany z mottem "z miłości do słodkości". Bo pieniądze, choć są tak niezbędnym elementem rodzinnego życia jak mąka w niejednym przepisie na muffinkowe ciasto, miewają posmak goryczy. I tylko we właściwych proporcjach są w stanie przeobrazić naszą codzienność w przysmak. Łatwo poczuć niedosyt, ale też lepiej nie przesadzać, żeby nie stracić apetytu. Potem pomyślałam sobie jednak, że o pieniądzach pisać powinnam, bo w końcu obiecałam moim Czytelnikom, że będę dzielić się z nimi najlepszymi przepisami. A tak się składa, że wspólnie z mężem - czyt. Tatą Muffin :) wypracowaliśmy rodzinny system przyprawiania budżetu domowego we właściwych proporcjach. I już od dłuższego czasu sprawia nam to wiele satysfakcji, o czym regularnie piszemy na blogu Bankobranie ® (zobacz też kanał Bankobranie na Youtube). O co chodzi? Aby wyjść z terminologii kulinarnej i przejść do konkretów zacznę może tak:
Punktem wyjścia dla naszego sprawnie działającego systemu jest podejście do pieniądza. Z szacunkiem i ze świadomością, że zawsze trzeba na niego zapracować. Przede wszystkim pracując zawodowo. Ale czasem warto też sięgnąć po dodatkowe środki. I to wcale nie napadając na bank ;), chociaż właśnie w tej tematyce bankowej sprytnie się obracając. Stąd zresztą nazwa bloga Bankobranie, zupełnie nieprzypadkowa...
Gdy zaczynałam moją przygodę z bankowością miałam jedno konto, założone jeszcze w towarzystwie rodziców za studenckich czasów i trochę oszczędności, które sobie na nim spoczywały. Teraz, prowadząc blog Bankobranie, mam tych kont kilka (ich liczba jest zmienna w czasie) i nawet drobne oszczędności obowiązkowo leżące na oprocentowanych lokatach/kontach oszczędnościowych. Tym samym niemal w każdym miesiącu oprócz pensji z pracy mogę cieszyć się drobną premią od... banków. Raz mniejszą, raz większą, choć zawsze cenną dla naszych zaplanowanych wcześniej wydatków, których wraz z pojawieniem się dziecka jest coraz więcej. I co więcej, mam dzięki temu nawet skromny budżet na przyjemności. A to słowo w życiu świeżo upieczonej matki jest jak balsam dla ucha i ducha, prawda?
Skąd te pieniądze? Na czym polega nasz rodzinny system zarabiania na bankach? O czym właściwie piszemy na blogu Bankobranie? Ten wpis to krótki poradnik, który zdradzi źródła naszego dodatkowego dochodu. Trochę wiedzy, do której ja dochodziłam przez lata, a dziś jestem w stanie przekazać Wam ją w postaci małej pigułki. Z czasem będę go aktualizować o konkretne propozycje, które mam nadzieję ułatwią Wam porządkowanie spraw finansowych w rodzinnych budżetach.
Bankobranie: czyli konto w banku nie musi kosztować
Tak, wiem. Miało być o zarabianiu. Ale, żeby zobaczyć efekt zarobków, trzeba najpierw przestać tracić pieniążki. Blog Bankobranie również podpowiada, jak. Jedną z bardziej bezsensownych form ich utraty jest oddawanie naszych ciężko zdobytych zarobków bankom. Pewnie nieraz mieliście w ręku lub przed oczami na ekranie komputera wyciąg z historią konta bankowego. A tam na minusie więcej niż się spodziewaliście. Bank pobrał opłatę za konto, za kartę, za przelewy lub wypłatę w bankomacie. Niby są to groszowe lub złotówkowe sprawy, ale wystarczy policzyć. Nawet 10 zł kosztów miesięcznie daje 120 zł rocznie! Chociaż taka kwota to i tak marne minimum tego, co płaci bankom większość z nas. Zastanawialiście się czasem, czy to na prawdę musi tyle kosztować? Otóż pierwszą zasadą naszego rodzinnego systemu finansowego jest to, że nie ponosimy takich opłat. Wiadomo, bank nie jest instytucją charytatywną, więc takie znikające złotówki na kontach z reguły nikogo nie dziwią, choć może czasem denerwują. Ale mamy wolny rynek i nawet banki między sobą muszą konkurować o klienta. I nieźle się z tego powodu gimnastykują - na naszą korzyść na szczęście. To trochę tak jak sieci komórkowe. Dziś nikogo już nie dziwi niski abonament, który ma w sobie nielimitowane rozmowy wszędzie i do tego szybki internet. A gdy mowa o bezpłatnym koncie w banku od razu myślimy: "no przecież to niemożliwe". A jednak :) Ja takie konta posiadam (dlaczego kilka - to zdradzam w ostatnim punkcie), a o tym które dokładnie dowiecie się z comiesięcznego raportu na blogu Bankobranie ®.
Jedna uwaga: Wiem, że zmiana konta w baku może wydawać się problematyczna. Bo trzeba powiadomić o tym pracodawcę, na tym starym mamy już zapisane dane do przelewów, a kilku znajomych, którzy często zwracają nam pożyczone pieniądze ma nasz numer już zanotowany. Ale warto pomyśleć o tym, ile dzięki temu zyskamy (albo raczej nie stracimy w dłuższej perspektywie). A jeszcze lepiej założyć, że zaoszczędzoną kwotę będzie można odkładać przez jakiś czas i potem przeznaczyć ją na wyznaczony cel. Sprawdziłam osobiście, że podejmowanie jakichkolwiek decyzji finansowych z pozoru wiążących się z jakimś wysiłkiem jest znacznie łatwiejsze, jeśli w tyle głowy tli nam się myśl o konkretnej korzyści z tego płynącej.
Bankobranie: czyli pieniądze w banku nie mogą leżeć za darmo
Pewnie niewielu z nas w dzisiejszych czasach trzyma swoją pensję w przysłowiowej skarpecie. Ale zgodnie z zasadami, na których budujemy nasze rodzinne finanse, trzymanie większych kwot na zwykłym koncie w banku to nic innego niż właśnie taka skarpeta. A pieniądze muszą zarabiać, bo inaczej tracą na wartości. W naszym domu jest więc tak: jeśli pojawia się jakakolwiek kwota nadwyżki finansowej, której nie mamy zamiaru wydać w najbliższym miesiącu od razu trafia ona na oprocentowane konto oszczędnościowe. Jeśli tych pieniążków zbierze się więcej (min. 1000 zł) zakładamy lokatę. O tych najlepiej oprocentowanych regularnie donosimy na blogu Bankobranie. I znów! Wymaga to pewnego wysiłku, bo przelew nie zrobi się sam. Pamiętam jednak jak to było, gdy dostałam moje pierwsze odsetki w życiu od skrupulatnie zbieranych oszczędności. A były to czasy, kiedy jeszcze gotówkę musiałam zanieść do oddziału, a nie po prostu założyć lokatę on-line. Trochę mi się tego udało uzbierać i nie mogłam nadziwić się swojej głupocie, gdy po kwartale zobaczyłam kwotę odsetek w wysokości 100 zł. Od razu pomyślałam, ile dotąd straciłam trzymając moje pieniądze nieoprocentowane. Bo de facto, jeśli jakaś suma spoczywa sobie spokojnie na naszym koncie to jest to pożyczka, którą udzielamy dla banku. On sobie naszymi pieniędzmi spokojnie obraca, chociaż wirtualnie tego nie widzimy. Gdy my pożyczamy coś od banku płacimy za to słone pieniądze. Dlaczego więc pożyczać bankom za darmo?
Wspomniałam wyżej zarówno o lokatach jak i kontach oszczędnościowych. Kiedy, które i dla kogo jest najlepsze? Na pewno konto oszczędnościowe jest dobre, jeśli chcemy chwilowo ulokować mniejsze kwoty. Takie konto można otworzyć w banku, w którym mamy już zwykłe konto osobiste. Możesz też poszukać, do czego zachęcam i w czym obiecuję podpowiedzieć, banku, który da Ci wyższe oprocentowanie. O najatrakcyjniej oprocentowanych lokatach również piszemy na blogu Bankobranie. Zaletą konta oszczędnościowego jest to, że w każdej chwili możesz na niego coś wpłacić (zwykłym przelewem - otrzymujesz bowiem numer taki jak dla każdego rachunku bankowego), ale też wypłacić bez utraty zebranych odsetek. Trzeba jednak uważać i przyjrzeć się zasadom, bo zazwyczaj bezpłatny jest tylko pierwszy przelew w miesiącu. Warto zatem taką ewentualną wypłatę wcześniej zaplanować i nie dzielić na etapy. A jeszcze lepiej nie wypłacać i uzbierać więcej na lokatę ;) Tę z reguły można założyć od kwoty 500-1000 zł. Fajnie, jeśli dobrze wcześniej przejrzymy oferty banków (ja też i w tej dziedzinie postaram się coś podpowiedzieć), bo oprocentowanie na lokatach bywa o wiele bardziej korzystne niż na kontach oszczędnościowych. Dlatego dla wyższych kwot są lepsze mimo pewnych niedogodności, bo z uwagi na utratę odsetek od zainwestowanej sumy pieniędzy nie opłaca się wypłacać wcześniej niż po upływie okresu lokaty (a pod tym względem lokaty są baaardzo zróżnicowane, np. 1, 2, 3-miesięczne ale też np. dwu i trzyletnie). Te konta oszczędnościowe i lokaty mogę wam polecić jako szczególnie korzystne, tym razem po szczegóły odsyłam na blog Bankobranie:
Bankobranie: czyli warto korzystać z bankowych premii i promocji
Na koniec będzie o kwintesencji tego co na blogu Bankobranie, czyli o zarabianiu na bankach, które opłaca się najbardziej, choć jest najmniej oczywiste. Ale przy dzisiejszej wysokości oprocentowania w bankach kwoty uzyskane z odsetek nie cieszą już tak, jak to było w czasach, kiedy zaczynałam moje oszczędzanie. Chociaż - zawsze to sobie w domu powtarzamy - pieniądz to pieniądz i żadnym gardzić nie można. Jest jednak inna dziedzina, w której banki są w stanie płacić swoim klientom znacznie większe pieniądze. Wie o tym niewielu, bo dzieje się to poza światem reklam w telewizji, czy też z dala od krzykliwych bilbordów na ulicach miast. Każdy bank szuka klientów różnymi drogami i coraz częściej z pominięciem kosztownych i mało skutecznych kampanii reklamowych w mediach. Trend, który obserwujemy z mężem od dłuższego czasu w bankowości i donosimy o nim na blogu Bankobranie zmierza ku temu, by nie płacić agencjom reklamowym za obietnice nie do wyegzekwowania, związane z liczbą klientów, którzy zdecydują się po obejrzeniu reklamy skorzystać z usług danego banku. Coraz częściej banki decydują się, by pominąć ten cały proces i zapłacić bezpośrednio... klientom. Za to, że skorzystają z ich produktów dostaną od banku wynagrodzenie w postaci gotówki na konto lub w innej niepieniężnej formie. Widząc to łowimy z mężem od jakiegoś czasu premie bankowe. Na przykład za założenie konta, albo wykonanie płatności kartą, czy skorzystanie z aplikacji na telefon. Czasem są to pieniążki, które w zamian za te aktywności wpływają bezpośrednio na konto moje czy męża, czasem są to zniżki na zakupy w wybranych miejscach (np. Allegro, Empik i inne sklepy internetowe), bony rabatowe (np. do Rossmanna albo perfumerii), a czasem po prostu... bilet do kina. Wszystko cieszy nas w równym stopniu, bo stanowi wartość w naszym rodzinnym budżecie domowym.
Ten wpis będę od czasu do czasu aktualizować o najciekawsze propozycje z bloga Bankobranie, które dadzą Wam zarobić/oszczędzić najwięcej (lub jak w przypadku bezpłatnych kont bankowych nie stracić po prostu nic na absolutnie darmowym koncie). Was Moi Drodzy Czytelnicy, jeśli czujecie, że w sprawach finansowych warto trochę pomajstrować w Waszym życiu, zapraszam po prostu do zaglądania tu od czasu do czasu. Być może wreszcie traficie na propozycję, która stanie się impulsem do pierwszego kroku. Bo to o czym piszę, to nie tylko zwykłe łapanie okazji do zarobienia dzięki odsetkom, czy promocjom bankowym, ale też (a może i przede wszystkim) poważna decyzja w stronę uporządkowania wydatków osobistych i edukacji w dziedzinie bankowości. Brzmi poważnie, prawda? Ale ja dziś już wiem, jak wielka wartość się za tym kryje. To nie jest tak, że konto w banku musi kosztować i w dodatku nie rozumiem za co jeszcze bank pobiera ode mnie opłaty. Wszystkiemu przyglądam się uważniej, z większą świadomością jeśli chodzi o finanse. Nie boję się też zmienić banku, gdy ten poprzedni mi nie odpowiada, albo założyć kilku kont w różnych bankach, by mieć najwięcej korzyści i w rezultacie nie płacić za nic a nawet dodatkowo zyskać. Wam też tego życzę!
P.S. Niniejszy wpis ani też żaden inny, do którego linkuję w tekście na moim blogu lub na blogu Bankobranie nie powstał w wyniku współpracy komercyjnej z wymienionymi bankami. To jedynie zapis moich prywatnych (a właściwie to naszych rodzinnych) doświadczeń w zarządzaniu budżetem domowym.
15 komentarze: